Coraz głupsze wymyślam te tytuły, naprawdę.
Może poprzynudzam troszkę, hm?
Po powrocie z Irlandii zrobiłam coś w miarę pożytecznego, a mianowicie kupiłam bilet na samolot w obie strony za 8 zł do Szwecji (ave WizzAir) i odwiedziłam ciotkę. Całkiem było w deskę, poznałam przy okazji swojego zabawnego nowego wujaszka z zagranicy, kupiłam sobie na przecenie zarąbistą czerwoną kurteczkę, białe spodnie w czarną panterkę i obcisłą miniówę, ale tą ostatnią to na bogatsze czasy, jak mi w końcu kiedyś tyłek się powiększy (przez katorżnicze ćwiczenia ofc, nie karmię komórek tłuszczowych snickersami), bo na razie wyglądam w niej jak rozbity ze średnią siłą kotlet.
Ach, kotlet.
Naoglądałam i naczytałam się straszliwych historii o hodowli przemysłowej kurczaków, świń, krów. Celowo nie piszę o drobiu, wieprzowinie i wołowinie, bo takich słów używają osoby, które w istnieniu tych zwierząt widzą tyle sensu ile ma zaspokojenie swoich fundamentalnych potrzeb fizjologicznych kosztem ich życia. Nie mam ochoty uczestniczyć w tej spirali śmierci, okrucieństwa i tragicznie bezmyślnego konsumpcjonizmu, nie jem więc mięsa. Ku niezadowoleniu mamy, która twierdzi, że "wydziwiam". Trudno. Muszę się nauczyć różnych wegetariańskich potraw, bo póki co część wychodzi mi nieźle, ale część jest niezjadliwa. Muszę wywalić z szafki garam masalę, ta przyprawa sama w sobie jest przepisem pt. "ugotuj coś pysznego, a na końcu dodaj garam masalę i tak powstanie kupa".
Zmieniłam deklarację maturalną. Wywaliłam fizykę, na jej miejsce wpisałam matmę rozszerzoną. Jeśli ją sobie trochę poprawię, to zawsze będzie trochę lżej się do Uodzi dostać. Tym bardziej, że biologią jest wredną żmiją i nigdy nie wiadomo, czy praca jaką się w nią włoży będzie miała odzwierciedlenie w wyniku z matury. That's why porzuciłam już (no dobra, trochę mam jeszcze nadzieję) myśl o dwuprzedmiotowym Pozku i coraz bardziej przekonuję siebie, że studia w Centrum Polski Mieście Łodzi to jest to :D Co prawda to 600 km od domu, ale w sumie po co mam często jeździć, skoro mamine gołąbki i bigos nie są już dla mnie?
<le okrutne dziecko, z którego wypowiedzi wynika, że rodziców swoich ma za słoikodawców jedynie>
A tak w ogóle to mnie dręczą myśli, że co to będzie, że nie wiem nic, że źle, że boli, że śnieg. Słowem - stałam się upierdliwa i sama już z sobą nie wytrzymuję.
Kiedy ta wiosna, do cholery?!
nie jedź do łodzi, tam jest strasznie ;< ale w sumie mieszka tam moj ukochany OSTR <3
OdpowiedzUsuńHaha, już słyszałam straszliwe legendy o Łodzi, że same dresy, a po za Piotrkowską nic tam nie ma :D Przynajmniej jest stosunkowo tanio, a dla takiej sknery jak ja to duuuży plus :P
UsuńOjj, mnie też dopadła jakaś chandra i nic mi się nie chce:( Ale staram się myśleć pozytywnie i jak najwięcej czasu spędzać nad biologią i chemią, mówiąc sobie, że inne przedmioty mam gdzieś i to trochę pomaga. :D
OdpowiedzUsuńMogę zapytać, na co się wybierasz?:) Też chciałam matmę rozszerzoną, ale doszłam do wniosku, że mam za mało czasu, żeby ją dobrze ogarnąć.;)
Chciałoby się na lek, ale czy punkciki pozwolą to zobaczymy ;)
UsuńMatma R nie jest taka zła, na pewno łaskawsza o wiele w punktowaniu niż biola ^^
dla mnie matma to zło :D Już wolałam fizykę :D
OdpowiedzUsuńa co do biol to w zupełności się zgadzam. Strasznie u*ierdliwe to paskudztwo. Nigdy nie wiesz ile punktów uda Ci się zdobyć...
wierutne kłamstwa tutaj czytam! Łódź to najbardziej epickie miejsce w tym kraju, aczkolwiek trzeba włożyć nieco czasu w to, żeby to wszystko poodkrywać, nie przeczę ;)
OdpowiedzUsuńW każdym razie Łódź jest super, tego poglądu będę bronić jak niepodległości, a w razie, gdy wyrazisz chęć, zawsze mogę służyć za przewodnika ;)
"na razie wyglądam w niej jak rozbity ze średnią siłą kotlet" to znaczy, że jednak tak nie wyglądasz. Rozbawiło mnie to bardzo i musiałam poruszyć fakt istnienia tegoż skrawka tekstu. :-D
OdpowiedzUsuń