7 maj 2013

O Bożenko

Targana jakimś wewnętrznym niepokojem przeszłam się dzisiaj do placówki, która w ciągu 3 lat wychowała mnie na światłego i kulturalnego obywatela (przynajmniej taki był plan, co do efektów realizacji mam pewne wątpliwości). W ten sposób pewnie skróciłam sobie życie o jakieś ułamki sekund, bo wyrzut adrenaliny w momencie odnalezienia swojego nazwiska na listach osób piszących biologię i matmę miałam taki, że krew w moim ciele pokonała oba obiegi w jakimś ułamku sekundy. Jeśli dodać do tego niewidzialną łapę grozy, która mi ścisnęła trzewia i wygenerowaną przez mój mózg złowrogą muzyczkę jak z thrillerów, w momencie, gdy rekin zbliża się do człowieka z otwartą paszczą - mamy całą chusteczkowość sytuacji. No, może nie całą - za 3 dni jest matma R, którą olałam nie mniej niż na co dzień olewam utrzymywanie porządku w swoim pokoju. Mam całe jutro i pojutrze na przypomnienie sobie tych dziwnych rzeczy, które nigdy mnie nie wssysały ani nie zasysały (co ja robiłam na mat-fizie to nie wiem lol). Nie mam więc wielkich nadziei na poprawę ubiegłorocznego wyniku, mało tego - wyczuwam gruby przypał :)
Never mind. Niech to będzie w takim razie rozgrzewka przed biolą - przynajmniej poćwiczę sobie kodowanie arkusza i przyzwyczaję tyłek do tych zajebiście niewygodnych krzeseł, którymi od wieków są i do końca świata będą raczeni abiturienci w moim wspaniałym LO.
Godzina jest wczesna, ale pójdę spać, żeby rano wstać i skoro świt trzaskać zadanka.
Przy okazji jak o 7 rano pójdę do sklepu osiedlowego, to może dostanę jeszcze moje ulubione bułeczki sojowe zanim wygłodniałe sępy wszystko wykupią. Co prawda pani ekspedientka obiecała zamawiać ich więcej, ale ni cholery kobita nie budzi mojego zaufania.
Bożebożebozenkoooo, czemumatmajesttakanudna. Ble.
Trzymam kciuki za siebie i wszystkich, którzy podobnie jak ja, przeżywają maturalne niepokoje! Niech moc będzie z nami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz